
Wszystko zaczęło się w Husincu Roku Pańskiego 1370, kiedy to pod chłopską strzechą na świat przyszedł kolejny, zdrowy chłopczyk – Jan Hus… Przynosił rodzinie wiele powodów do dumy, a jego życie znaczyło pasmo sukcesów przerastających wielokrotnie oczekiwania związane z pochodzeniem – najpierw zdobył tytuł magistra, potem otrzymał święcenia, objął funkcję dziekana, otrzymał tytuł doktora, aż w końcu został pierwszym czeskim rektorem uniwersytetu w Pradze. Jego ambicje i talenty nie mieściły się jednak w misji pięcia się po drabinie statusu społecznego. Za cel postawił sobie reformację Kościoła.
Nim pół wieku przeżył, Hus przedstawił własny program reformy Kościoła oraz obrony czeskiego języka i interesów narodowych. Jego głos i flagowa idea komunii pod dwiema postaciami: chleba i wina, zyskała szeroką popularność wśród mieszczan, chłopów i drobnego rycerstwa, a także niektórych feudałów i niższego duchowieństwa. Popularności głoszonych idei sprzyjał chaos wywołany przez trzech zwalczających się papieży.
Jednak reformatorzy to najczęściej idealiści, nieświadomie ignorujący sieci powiązań, wagi tradycji i jej roli dla utrzymania statusu quo. Hus szybko zdobył tym sobie wrogów, szczególnie wśród silnych w Czechach frakcji niemieckich, których pychą pogardzał. W 1410 roku gratulował w liście Jagielle wielkiego zwycięstwa pod Grunwaldem – jednak już wtedy jego wrogowie wiedzieli, że pył tego starcia nie zdąży dobrze osiąść, nim gwiazda Husa i jego niedorzeczne tezy przebrzmią.
Czy Hus głosiłby swój program reform, gdyby wiedział ile krwi zostanie przelane po spaleniu go na stosie pod murami Konstancji w Roku Pańskim 1415? Czy Sobór, który wyłonił wreszcie jednego papieża – Marcina V – zdecydowałby się na to posunięcie, gdyby wiedział, że cztery lata później wybuchnie pierwsze powstanie Husyckie, które poderwie do walki całe Czechy? Gdyby… Faktem jest, że Kościół zdecydował się ukrócić anarchię i dewastacje wielowiekowych tradycji, dlatego w 1420 roku we Wrocławiu ogłoszono bullę Marcina V Omnium plasmatoris domini, nakazującą zorganizowanie katolikom wyprawy zbrojnej przeciwko zwolennikom Husa. Dała ona początek pierwszej z wielu krucjat przeciwko husytom. Krucjat niepomyślnych, lecz wyniszczających dla Czech.
Dziś mamy wiosnę Roku Pańskiego 1428. Konflikt trwa. Husyci przenoszą ciężar działań wojennych na ziemie z dala od domu. Idą łupić, palić i mordować innych ochrzczonych. Idą pod dowództwem Prokopa Wielkiego, Gołego, na Śląsk, na Prudnik, na Brzeg, na Ząbkowice i Środę Śląską. Niosą śmierć i zniszczenie, choć na ustach mają pieśni chwalące miłosierdzie Pana – takie wieści głoszą po rynkach i zajazdach na Śląsku. Czesi wiedzą zaś, że jeśli nie złupią wroga, grozi im głód, jeśli zaś złupią, to bez ziaren na zasiew głodować będą katolicy… cóż, wojna żywi wojnę.
Większość piastowskich książąt śląskich przepuszcza kacerzy przez swoje ziemie, płacąc Prokopowi wysokie okupy, zwane złowieszczo- „wypalnym”, w zamian za gwarancję oszczędzenia ich włości przez Bożych Bojowników. Wielmoże łamią tym samym ustalenia „antyhusyckiego” zjazdu, jaki odbył się rok wcześniej we Wrocławiu.

Cesarz Zygmunt Luksembuski, a tym samym Król Czeski i senior całego Śląska, który na organizatora IV Krucjaty Antyhusyckiej wyznaczył Biskupa Wrocławskiego, Księcia Nyskiego Konrada IV, liczy na stanowcze działania i rozbicie rejzy przez śląskie rycerstwo. Biskup świadom nieobecności księcia Bolka V Wołoszka w jego włościach, a znając jego proreformatorskie poglądy i Witcliffowsko-Husyckie sympatie wyniesione ze studiów w Pradze, postanawia zapobiec zawiązaniu groźnego sojuszu i kieruje swoje siły bezpośrednio w kierunku Głogówka. Tam siły się spotykają. Konrad zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli jego plan zaszachowania Bolka nie wypali, może się liczyć z tym, że książę przystąpi do heretyków i pociągnie ze sobą swoich piastowskich krewnych. Krzyżowcy szukają szybkiej, decydującej bitwy. Husyci znów igrają z przeciwnikiem, unikając starcia i wiele manewrując.
Prokop stawia na nękanie krzyżowców podczas przemarszów. Postanawia wysłać podjazd pod dowództwem morawianina Vélka Kudelnika z Březnice z rozkazem przekroczenia mrocznego lasu Gołuchowskiego na południe od Głogówka. Wierzy, że wróg nie będzie spodziewał się ich z tamtej strony.
Wyjątkowo tajemniczy szpieg i prawa ręka biskupa Konrada, donosi mu o tym posunięciu i rekomenduje lustrzany manewr. Dostojnik przystaje na tę propozycję i wysyła na spotkanie Kudelnikowi siły pod wodzą sławnego Kuczery von Hunta.
Wrogie podjazdy stają naprzeciw siebie oddzielone gęstym borem, szykują broń, pancerze, prochy do hufnic i piszczeli. Ślą posłańców do stronników, do „wielkiego nieobecnego”- Księcia Bolka V Wołoszka, chcąc przeciągnąć go na swoją stronę, ślą szpiegów i agitatorów na rozstaje i po wsiach… Świadomi obecności równoważnych sił i wagi swojej misji, podjazdy muszą pokonać las i odepchnąć lub zgładzić wroga nim będą mogły otworzyć południową flankę.
Tymczasem prastary Las Gołuchowski szumi coraz bardziej niespokojnie. Wśród żołnierzy obu stron zaczynają szerzyć się plotki o oddziałach, gońcach i kupcach, którzy próbowali skracać sobie drogę przez las, lecz nigdy z niego nie wyszli. Na skraju lasu zimnym spojrzeniem zieją na nich czaszki nabite na pale. Konie się płoszą i odmawiają dalszej jazdy. Nocą słychać spomiędzy drzew nieludzkie zawodzenie i jakby… śpiew? Miejscowi nigdy tam się nie zapuszczają. Pytani o to dlaczego, przytaczają jedynie bzdurne legendy.
W tej strategii znaczną rolę zaczynają odgrywać siły oddane pod dowództwo Vélka (Fulka) Kudelnika, obecne na grze. Gracze mają za zadanie okrążyć Głogówek od południa, forsując tajemniczy las Gołuchowski, by otworzyć husytom możliwość nękania tyłów krzyżowców i tym samym drogę na Głogówek. Kiedy naprzeciw im staje wrogi podjazd z symetrycznym zamierzeniem, stawka powodzenia manewru znacznie wzrasta.


Podjazd von Hunta obecny na grze to część większej armii, powołanej na polecenie Cesarza HRE i Króla Czech- Zygmunta Luksemburczyka, dowodzonej przez Biskupa Wrocławskiego Konrada IV księcia oleśnickiego.
Oddziałom Kuczera von Hunta wyznaczono za cel zabezpieczenie południowej flanki wojsk, poprzez związanie i pokonanie wrogiego podjazdu, próbującego przebyć Pralas na południe od Głogówka.

Gołuchowski las jest wyjątkowym miejscem. Kupcy i ludzie zmierzający do Głogówka omijają to zapomniane przez Boga miejsce szerokim łukiem. Nikt nie chce kłaść na szali swojej skóry tylko po to, aby przekonać się czy pogłoski krążące o tym miejscu nie są zbytnio przesadzone…. Na jego skraju sterczą nabite na pale czaszki zdesperowanych lub ignoranckich intruzów.
Pod koronami tutejszych drzew schronienie odnaleźli odtrąceni i prześladowani przez chrześcijański porządek Europy – poganie, banici, raubritterzy, czarownice i różne diabły, z którymi te tańczą na sabatach.
Na dworze Bolka V Wołoszka pytając o las i jego mieszkańców, otrzymać można tylko wymijające odpowiedzi.
Gdyby nie fakt, że w tej chwili dla obu stron las stanowi doskonałą sposobność do oskrzydlenia wrogiej armii, prawdopodobnie jego dziewiczość trwałaby niezmącona przez kolejne wieki. Mieszkańcy lasu, jak różnorodni, tak różnorodnie spoglądają na nadciągających uzbrojonych intruzów. Jedni widzą w tym szansę na łupy, okupy za jeńców, niewolników, czy zemstę… Inni zwiastun końca ich bytowania na tych ziemiach. Jeszcze inni są spragnieni możliwości odkupienia swoich przewin i powrotu do dawnego życia. Trudno odgadnąć, co zgotują przybyszom w przeddzień ważnego pogańskiego święta.
***

Pragniemy zastrzec, że gra w lesie będzie specyficzna i być może trudniejsza niż po stronie głównych sił. Gracze lasu muszą liczyć się z decydującą przewagą liczebną intuzów. Celem Lasu jest zapewnienie intruzom doświadczenia toczenia wojny na wrogim, obcym terenie. Będą musieli zaadaptować się do nowych warunków i podjąć decyzje, które zadecydują o losie ich własnym i ich umiłowanej enklawy. Jest to gra dla osób, które swoją zabawą mają ochotę zapewnić doskonałe doświadczenie innym. W związku z tym przewidujemy tańsze bilety dla osób zainteresowanych zajęciem ról w tej frakcji.
Ponadto przewidujemy możliwość gry po stronie głównych frakcji i epizodycznego pojawiania się w lesie w charakterze członków sekt, czy postaci z podań i legend. Oznacza to, że możesz grać np. obozowego kowala husytów przez większość czasu, ale wieczorem charakteryzować się w naszej bazie organizacyjnej i wyruszać na łowy do lasu. Z zainteresowanymi graczami będziemy współtworzyli dedykowane im wątki fabularne.